Lecimy zatem dalej z naszymi tabliczkami.
Tak się jakoś historycznie złożyło, że tabliczki łupkowe były najbardziej i najdłużej popularne na terenie Niemiec. Było to prawdopodobnie skutkiem dostępności surowca. Także powszechny obowiązek nauki, traktowany w krajach niemieckich bardzo poważnie, wymuszał udostępnienie uczniom jakiegoś taniego rozwiązania. Papier był trudno dostępny, do lat 40. XIX wieku produkowano go bowiem ze starej odzieży, ze szmat. A ich podaż była bardzo ograniczona, chyba że akurat miała miejsce jakaś epidemia. Papier otrzymywany z celulozy zawartej w drewnie też wcale nie był tani, szczególnie w zestawieniu z ówczesnym poziomem zamożności. Mogli sobie na niego pozwolić kupcy, rzemieślnicy, ale dla rodzin chłopskich i robotniczych był drogi. Tabliczki były zatem rozwiązaniem tanim i łatwo dostępnym. A gdy machina ruszyła, to szybko się nie zatrzymała. W Niemczech aż do lat 70. XX wieku istniał ustawowy obowiązek nauki pisania właśnie na takich tabliczkach. Później pisanie na tabliczkach stopniowo zanikało. Koniec powszechności tabliczek w szkołach nastąpił 20 lat później. Co nie znaczy, że we współczesnych niemieckich szkołach nie używa się tabliczek. Są takie placówki, gdzie są używane nawet w 4 klasie. Popularny w tamtejszych szkołach jest program prezentujący uczniom jak wyglądała dawna nauka. Przez tydzień, niekiedy nawet dłużej, dzieci uczą się w takich warunkach, jak ich dziadkowie i pradziadkowie. Na pulpitach lądują tabliczki łupkowe, kałamarze, obsadki ze stalówkami i inne akcesoria dawnej szkoły. Uczą się dawno używanych rodzajów pisma (Sütterlinschrift, Kurrentschrift, Offenbacher Schrift), obowiązującej w druku szwabachy w różnych jej odmianach. Na pewno w ciągu tygodnia niczego konkretnego się nie nauczą, ale przynajmniej nabywają jakiegoś rozeznania.
Jak wyglądał niegdyś pisarski zestaw małego Niemca? Najłatwiej mi pisać o szkołach niemieckich, bo znam to z opowieści praszczurów, temat jest też dosyć bogato udokumentowany. Nie wiem nawet czy w polskich szkołach, poza terenami dawnego zaboru pruskiego, tabliczki były szerzej stosowane.
Uczeń miał na wyposażeniu tabliczkę w drewnianej ramce. Wielkość tabliczki, samej części do pisania bez ramek, odpowiadała mniej więcej kartce zeszytu. Niemcy niemal na wszystko mają jakąś normę, tabliczki były jednak różne. Zwykle jedna strona była liniowana, druga zaś miała naniesioną kratkę. Liniowanie było dostosowane do aktualnie obowiązującego w Niemczech kroju pisma (przykładowe proporcje szerokości 1:1:1 dla Sütterlinschrift, 4:5:4). Były też tabliczki gdzie jedna strona była liniowana, a druga w połowie kratkowana, w połowie czysta. Mówimy o tabliczkach uczniowskich, bo dla innych celów robiono tabliczki gładkie, dwustronnie kratkowane, dwustronnie liniowane. W późniejszych czasach wyżłobione linie były wypełniane czerwoną farbą. Na drewnianych ramkach bywały wypalane wzorce alfabetu. Tabliczki były wyposażane w tekturowe etui chroniące tabliczkę przez zniszczeniem. Zwykle taka okładka tabliczki miała z jednej strony jakiś obrazek (u mnie z Jasia i Małgosi braci Grimm), na odwrocie tabelkę na plan lekcji, tabliczkę mnożenia.
Tabliczce towarzyszyły gąbka do zmazywania tekstu, szmatka do osuszania wytartej gąbką tabliczki. Tabliczka mogła oczywiście wyschnąć sama, ale mogło to trwać dosyć długo. Przed I wojną światową średnia temperatura w mieszkaniach, szkołach, urzędach wynosiła w miesiącach zimowych coś koło 6-8 stopni Celsjusza. Podobnie jest dzisiaj np. w Hiszpanii . Domy, szczególnie starsze niż 30-letnie, nie mają w ogóle systemów ogrzewania, ściany są cienkie, w oknach pojedyncze szyby Czasami, szczególnie w okolicach podgórskich, temperatura spada do kilku stopni na całe tygodnie. Siłą rzeczy także w pomieszczeniach robi się chłodno i wilgotnawo. Byłem, przeżyłem, nie ma co tęsknić za dawnymi czasami. Ciepło zatem nie było, odparowanie wody mogło trwać dosyć długo. W czasach, gdy pojawiły się tanie i powszechne plastiki (bakelit), gąbkę przechowywano właśnie w takiej okrągłej puszeczce. Szmatka do osuszania była dziergana przez uczennice z bawełnianej nici.
Rysiki przechowywano w specjalnych drewnianych pudełkach, zupełnie podobnych do znanych u nas piórników.
Na zdjęciu tabliczka szkolna, jaką otrzymałem od niemieckiej nauczycielki. Wg jej zdania tabliczka pochodziła z lat 60. XX wieku.


Uff, mam nadzieję, że nikt nie zasnął.